Nie wiem z jakiego powodu, ale ostatnio z archiwum strony magazynów lotniskowych anywhere.pl poznikały moje teksty, które dla tego wydawnictwa pisałem przez ostatnie 1,5 roku.
W cieniu wielkiej, samotnej akacji, gdzieś w południowo-wschodniej części Serengeti, wyleguje się siedmioro kilkumiesięcznych lwiątek. Z zaciekawieniem unoszą swoje łebki znad spalonej słońcem trawy.
Nie, nie spotkaliśmy ani Jacka Sparrowa ani kapitana Barbossy. Nie goniliśmy „Czarnej Perły”, na szczęście „Latający Holender” też nam się nie ukazał a kraken nie wzburzył morza.
Mija rok od uszytego na miarę safari w Tanzanii. Szykujemy się do następnego, z nadzieją na zobaczenie cudu wielkiej migracji.
To moje notatki, jakie przygotowałem na swój pierwszy publiczny występ jako avidhiker.
Kilka razy,podczas naszych afrykańskich podróży, oglądaliśmy sceny, w trakcie których lwy zajmowały się przedłużaniem swojego gatunku
Ostatnio wpadło mi w oko zdjęcie – na murze w jakimś mieście widniało, wypisane sprayem zdanie: „tourists go home”.
Nigdy nie sądziłem, że do odbycia tej wycieczki, czy też spaceru samochodowego, skłoni mnie polityk, i to ten w Polsce najważniejszy.
Najnowsze komentarze