Przegnani z ziem przodków

Spotkałem ich tylko dwa razy. Od tego czasu minęło kilka lat, a ja wciąż zastanawiam się nad określeniem tego, co zobaczyłem w ich oczach, co wyczytałem z ich twarzy. Przeglądam zdjęcia, które im zrobiłem. W ich twarzach nie ma złości, nienawiści, ale też ani krzty radości. Jest w nich raczej zapiekła niechęć do własnego życia. Bo to ludzie przepędzeni z własnej ojcowizny, którzy mają świadomość, że przegrali z tymi, obok których żyli w symbiozie setki lat. Uchodźcy, o których nie krzyczą nagłówki światowych telewizji czy gazet, przejętych losem dzieci w Aleppo albo relacjonujących zatonięcie kolejnej łodzi z uciekinierami z krain ubóstwa.

Ciąg dalszy na tej stronie.