Stay fit!

STAY FIT!

Gdy porządkowałem zdjęcia z Karaibów przypomniał mi się taki obrazek. Chwila przed południem, słońce jeszcze nie przygrzewa zbyt mocno (dopiero po 15 grzeje na fest – taki klimat). „Ka-owcy” zaczynają organizować pierwsze zabawy dla znudzonych wczasowiczów. Na plaży zaczynają pojawiać się pierwsi spacerowicze. Typ „typowy” – na sznurku na szyi krem do opalania, w ręku, albo przypięty do paska szortów stalowy termos. Mijam takich co kilkaset metrów, wychodząc swoją codzienną normę 5 kilometrów plażowego spaceru. Za którymś razem pomyślałem z niewielką nutą zazdrości, że taki termos z wodą albo napojem dla sportowców to dobry pomysł. Mógłbym sobie wydłużyć swoją dzienną „kilometrówkę”, mając przy sobie zapas płynów.

Rozgrzani popołudniowym słońcem chłodzimy się drinkami w barze przy plaży (trzeba zamawiać po kilka bo strasznie rozcieńczone, jak to w resorcie z all inclusive). Do baru wpada typowy spacerowicz z litrowym termosikiem. I co mu barman wlewa do pojemnika? Bynajmniej nie wodę ani isostara. Leje mu tequillę, sprite’a i sok z limonki. Drink gigant. I na spacer wzdłuż plaży. Ochota na szpanowanie termosikiem przeszła mi od razu.