Nie będę oglądał najnowszej wersji „Króla lwa”. Nie widziałem też poprzedniej, i nie żałuję. Bo wolę te dzikie, królewskie koty oglądać w ich naturalnym otoczeniu, na afrykańskiej sawannie. W trakcie bez mała 10 pobytów w Afryce widzieliśmy ich sporo, najwięcej tego lata, w Serengeti. W pewnym momencie przestaliśmy już je liczyć. Zwykle widzieliśmy je „w stanie leniwym”, odpoczywające w cieniu drzew akacji i pod krzewami. Najbardziej „zabawowe” okazały się samce z Ngorongoro.
Panie, Panowie, oto Królowie i Królowe Serengeti.