Od jej widoku trudno się tutaj uwolnić. Odbija się w szybie wystawowej sklepu z zegarkami, pełno jej na zdjęciach, plakatach i pocztówkach. To jedna z najwspanialszych, a zarazem najgroźniejszych gór świata – Eiger. Wznosi się na prawie cztery kilometry ponad poziom morza, ze swoją osławioną, groźną i nieprzystępną North Face – Północną Ścianą. Jakby ktoś nożem przeciął górę na pół – 1800 metrów niemal pionowej ściany, która przez lata była wyzwaniem dla alpinistów.
Eiger stał się symbolem Grindelwaldu, małej miejscowości w szwajcarskich Alpach. Należy ona do ekskluzywnego klubu Best of the Alps – the Classic Mountain Resorts (na tej liście jest zaledwie 12 miejscowości z Wielkiej Piątki, czyli pięciu państw alpejskich). Spośród innych wyróżnia ją to, że cztery lata temu obszar otaczający trzy alpejskie szczyty – Eiger, Mönch i Jungfrau – został wpisany, jako jedyny w Alpach, na listę światowego dziedzictwa natury UNESCO. To kraina narciarskiego szczęścia. którą odkryłem w 2005 r.